piątek, 28 grudnia 2007

Sny, Nawet Gdy Są Złe To Się Budzisz..

.. możesz w nich kochać lub mordować ludzi.."
A jakie ja mam ostatnio sny to noooooormanie hehe ;) jak to powiedział Ryba "faceta Ci brak!" taaa kochany tu masz niestety racje. Najśmieszniejsze jest to, że u mnie przejawia się to w snach. Coraz to bardziej dziwnych snach. Nie no, może nie tyle dziwnych co zboczonych ;) ale proszę mi sie tu nie dziwić jestem na detoxie od pół roku ;) wiem, wiem to wcale nie jest długo, ale nie przy moim trybie.
A wracając do snów, jakie to dziwne, że właśnie w snach ujawniają się nasze najgłębsze chęci, marzenia. Czasem sami nie wiemy jak bardzo czegoś pragniemy, ale sny nie biorą się bez powodu. Ja akurat wiem skąd moje się biorą. Tzn pierwszy nie mam pojęcia czemu taki był. Śnił mi się Ćpunek (mój eks ;) ) i nie powiem miło było.. Nawet milej niż w rzeczywistości.. Tylko kurcze dlaczego on? Nie rozmawiamy, nie widujemy się (nawet przypadkiem) ani nic, jakbyśmy się nie znali, od ponad pół roku, a jednak to on mi się pierwszy przyśnił. Dziwne. Potem już mi się śnił Młody, co było tylko o tyle dziwne, że to była tylko moja fantazja bo między nami nic nie było ;)
W ogóle tak dzisiaj rozmawiałam z Bratem o tym i zastanawialiśmy się co by było gdyby jednak z Młodym do czegoś doszło i "coś" by z tego wyszło. On już jedno dziecko ma, nieślubne bo nieślubne ale ma. Co by zrobił, zostawił ją z malutkim dzieckiem czy mnie z brzuchem..? Usunąć bym nie pozwoliła za nic w świecie, nawet pod groźbą utraty dachu nad głową. Musze się kiedyś Młodego zapytać co by zrobił, czysto teoretycznie, bo ani mi ani Bratu żadne pomysły nie przychodzą do głowy.
Będę miała o czym śnić znowu hehe ;)

czwartek, 27 grudnia 2007

..

"Nie uważałeś jak robisz to rób jak uważasz.." .. Mocny tekst, daje do myślenia :)

środa, 26 grudnia 2007

Święta, Święta i Po Świętach..

I całe szczęście! Nie lubie świąt i całej tej sztucznej uprzejmości. To się robi coraz bardziej komercyjne niż rodzinne święto, ludzie zagonieni i nerwowi.. Masakra.. Gdzie ta cała atmosfera?!

Ale co tam, nie święta mi w głowie. Brak mi Niedoszłego, a może nawet nie jego tylko tej bliskości, zwykłego uczucia, osoby przy której czuje się bezpiecznie i wiem, że jestem potrzebna. Na dobrą sprawę to chyba bardziej brakuje mi Młodego. To był naprawdę fajny miesiąc spędzony razem. Razem a jednak osobno.
Poznaliśmy się przypadkiem, on w swojej pracy ja w swojej, ale jednak się spotkaliśmy. Taką już mam pracę, jeżdżę i szkole ludzi. No i właśnie Młodego poznałam na jednym takim szkoleniu. Coś się między nami działo praktycznie od początku, ale żadne nie chciało zrobić pierwszego kroku, bo jednak bądź co bądź nic o sobie nie wiedzieliśmy (poza tym, że jesteśmy z jednego miasta). "Pech" chciał, że dość często pojawiałam się na ich punkcie (całkiem przypadkiem ;) ) i jakoś tak wyszło, że umówiliśmy się na piwo. Jednak przed tym Młody uprzedził mnie, że ma żonę i 2 dzieci.. Nie przeszkadzało mi to bo wtedy był mi tylko Niedoszły w głowie, a nawet troche się ucieszyłam, że jest "bezpieczny" i nie zacznie do mnie startować. Po paru takich spotkaniach (widywaliśmy się nawet po pare razy dziennie) w ramach naprawdę koleżeńskich okazało się, że jednak żona to nie żona tylko dziewczyna, z którą mieszka i ma dziecko, jedno.. To drugie nie jest jego. No trudno, co zrobisz takie życie. Po jakimś czasie wyjechałam na 2 dni do rodziny na wieś, a w tym czasie ta Żona Nie Żona wyprowadziła się od niego z hukiem. Jakoś "niechcący" wyszło, że zaczęliśmy się spotykać już pod troche innym kontem, ale ciągle nie jako para. Przeciągaliśmy to przez równy miesiąc, było naprawdę miło i dogadywaliśmy się bez słów. Niestety, Żona Nie Żona wróciła z dzieciakami i postawiła ultimatum.. Nie chciałam żeby Młody z mojego powodu tracił dzieci, które są dla niego całym światem, mimo że w związku oboje (Młody i Żona Nie Żona) przeżywają koszmar. Trudno, ich życie. Szkoda mi tylko tych miło spędzonych chwil. Jak to kiedyś ktoś powiedział "jeśli jest powiedziane, że mamy być razem to będziemy.." więc poczekam. Może się doczekam. Jak nie na Młodego to może na kogoś innego..

sobota, 22 grudnia 2007

To Co Mineło Już Nie Wróci..

Dobrze jest.. Nareszcie w miarę normalna praca (o ile praca za barem może być normalna ;) ), zero jakiejkolwiek nauki, grupa dobrych znajomych i Ukochany. Żyć nie umierać!
Skończyłam prace jak zwykle nad ranem, bo jakoś tak się złożyło, że impreza była na dole to musieliśmy siedzieć aż się skończy. Mimo, że cała nasza trójka była wykończona po 18 godzinach pracy to daliśmy rade, zawsze dawaliśmy hehe. Tzn nie wszyscy ;) ja padłam pod koniec na zapleczu przed monitorem, a chłopaki razem z Ukochanym wzięli się za sprzątanie całego pubu (jak co noc..). Kiedy skończyli i wyszliśmy na dwór było już praktycznie jasno. Nie wiem która mogła być może koło 7? Ale jakoś zmęczenie nam przeszło, a w każdym razie mi i Ukochanemu, więc poszliśmy sobie na poranny spacerek. Efektem tego było wyjechanie za miasto do domków kempingowych i tam "przenocowanie" po pracy. Oczywiście z uprzedzeniem moich rodziców. Kiedy obudziliśmy się rano (czyli kolo 13 ;) ) miałam rozładowany telefon więc nic nam nie zostało tylko poczekać na autobus i spowrotem do domku, każdy do swojego oczywiście.
Po dojechaniu do miasta przestało nam być wesoło. Włączyłam telefon i zaraz zasypały mnie esy, nie wiedziałam co się dzieje, jakieś kłamstwa, policja?! O co chodzi?! I telefon od koleżanki z pracy "Stara co Ty robisz? Gdzie wy jesteście? Policja was szuka!" yyyyyy.. że jak?!?! Szybka decyzja: pakuje manatki i wypad z domu! Bo po co będe tu siedzieć skoro z własnym facetem nie mogę wyjść na noc? Od razu wzywanie policji? No, ale nie zdążyłam się spakować kiedy wrócili moi rodzice do domu. Ojciec poszedł na dół coś powiedział Ukochanemu.. I poszedł.. A mnie zamknęli w domu! Z hasłem "zaraz tu będzie policja to sobie pogadacie!" .. Jakim prawem oni mnie zamykają w domu? bez dokumentów? Nawet telefon mi zabrali! Jakbym mało lat miała na karku.. Naprawdę nie wiem co jest grane.. Wytłumaczyli mi to dopiero "panowie komisarze".. Rodzinka zgłosiła moje porwanie! Noooo.. I oni nie mają się czym zajomować tylko szukaniem mnie? Nawet 24 godziny nie minęły..
Efekt całej akcji? 4 dni zamknięcia w domu bez prawa do kontaktu z kimkolwiek, całodzienne i całonocne patrole policyjne pod moim domem, "pielgrzymki" znajomych do mnie bo nie wiedzieli co się stało (rodzinka twierdziła, że mnie w domu nie ma), ukrywanie się Ukochanego przed policją chociaż nic nie zrobił, no i utrata pracy.. I to wszystko przez jedną głupią noc spędzoną z Ukochanym.. To się nazywa nienawiść..

Ale to było pół roku temu.. po paru tygodniach Ukochany (czy też teraz Niedoszły) wylądował w więzieniu.. Nie z powodu porwania.. Z innego.. Ale to już historia na inny dzień..
Pięknie mi się żyje.. Nieprawdaż? ....

wtorek, 18 grudnia 2007

Pozytywnie

Hmm.. ile to ja już nie pracuje w tym pubie? Będzie już prawie pół roku, a mimo to jestem tam prawie co drugi dzień. No i w sumie się z tego ciesze, bo bardzo lubię Barmana (z którym bądź co bądź pracowałam ;) ) i spędzam tam bardzo fajne chwile. Szczególnie jak sie zbiera stara "letnia" ekipa barmanów, to po prostu sajgon co tam sie dzieje, hehe. A czasem jest tak jak dzisiaj, najpierw pełny spokój i luz, miałam już iść do domu, aż tu nagle wpada jakaś trójka i zaczyna się impreza. Goście nie z tej ziemi hehe znam ich jakieś 3 godziny, ale trudno nam sie było rozstać ;)
No, ale niestety (a może stety..) na pub przychodzą listy Niedoszłego. Właśnie dzisiaj taki przyszedł, niby nic specjalnego bo to co zawsze (kocha,tęskni), ale już mnie to nie fascynuje, nie przekonuje, coraz bardziej mi to obojętne. Nie wiem dlaczego, ale już nie potrafię się tym cieszyć. Tyle się wydarzyło, że nie potrafię już żyć tylko tym kiedy Niedoszły wróci. Powiem więcej.. Chyba zaczynam żyć na nowo i szukać czegoś nowego. Ale o tym sza. Jeszcze nic nie ma, a czy będzie to się przekonamy. Może do tego czasu wróci Niedoszły i może znowu wróci to co było pół roku temu.
Pożyjemy, zobaczymy..

poniedziałek, 17 grudnia 2007

Bądź Tu Człowieku Mądy..

..i pisz wiersze. Masakra co się dzieje. Już myślałam, że to wszystko się uspokoi a tu patrz jaki psikus. Zabawa zaczyna się na nowo. Przecież można zwariować.
Ale po kolei.. Tak się złożyło, że mój Niedoszły ukochany trafił za # .. co zrobisz oka nie wybodziesz, jak to mawia Blondi, trzeba jakoś to przeżyć. Miało być 3 miechy a leci już 6. Pierwsze tygodnie to była tragedia, ale o tym innym razem. Z czasem (czyli kolo 5 miesięcy później) pogodziłam się i zaczełam funkcjonować bez Niedoszłego. Aż tu nagle dzisiaj wchodzi mi moja rodzicielka do pokoju i mówi, że ktoś tam przyniósł list z pogróżkami od Niedoszłego (pogróżki oczywiście nie do mnie tylko do kogo innego), aż mnie zmroziło.. Jakim cudem to trafiło w jej ręce?! Przecież nie zgłupiał tam na tyle żeby dopuścić do tego żeby któreś z nich wiedziało o jakimkolwiek liście, a tym bardziej z pogróżkami (powiedzmy, że delikatnie za sobą nie przepadają..). Coś mi tu nie gra.. Komuś zależało żeby to wpadło w jej ręce i na pewno nie był to Niedoszły.
Już ja się dowiem kto mi znowu próbuje zburzyć spokój!
A było już tak dobrze.. Jak nie urok to sraczka.. Masakra..

Na Dobry Początek

Co po ja tu w ogóle? Powtórka z rozrywki..? Chyba..
Czasem chce się człowiek "wypróżnić" ze wspomnień i tego co sie dzieje.. Szkoda, że nie ma komu czasem. Trudno, życie. Będę się wypróżniać tutaj, a co mi tam.
Nie jestem normalna i dobrze mi z tym więc nie spodziewam się normalnych postów, bo całe moje życie nigdy nie było normalne. Nie opisze tu żadnej książki, czy filmu SF.. Nie podoba się? To "nara" hehe ;)
Tyle słowem wstępu.

Pozdrawiam.