sobota, 22 grudnia 2007

To Co Mineło Już Nie Wróci..

Dobrze jest.. Nareszcie w miarę normalna praca (o ile praca za barem może być normalna ;) ), zero jakiejkolwiek nauki, grupa dobrych znajomych i Ukochany. Żyć nie umierać!
Skończyłam prace jak zwykle nad ranem, bo jakoś tak się złożyło, że impreza była na dole to musieliśmy siedzieć aż się skończy. Mimo, że cała nasza trójka była wykończona po 18 godzinach pracy to daliśmy rade, zawsze dawaliśmy hehe. Tzn nie wszyscy ;) ja padłam pod koniec na zapleczu przed monitorem, a chłopaki razem z Ukochanym wzięli się za sprzątanie całego pubu (jak co noc..). Kiedy skończyli i wyszliśmy na dwór było już praktycznie jasno. Nie wiem która mogła być może koło 7? Ale jakoś zmęczenie nam przeszło, a w każdym razie mi i Ukochanemu, więc poszliśmy sobie na poranny spacerek. Efektem tego było wyjechanie za miasto do domków kempingowych i tam "przenocowanie" po pracy. Oczywiście z uprzedzeniem moich rodziców. Kiedy obudziliśmy się rano (czyli kolo 13 ;) ) miałam rozładowany telefon więc nic nam nie zostało tylko poczekać na autobus i spowrotem do domku, każdy do swojego oczywiście.
Po dojechaniu do miasta przestało nam być wesoło. Włączyłam telefon i zaraz zasypały mnie esy, nie wiedziałam co się dzieje, jakieś kłamstwa, policja?! O co chodzi?! I telefon od koleżanki z pracy "Stara co Ty robisz? Gdzie wy jesteście? Policja was szuka!" yyyyyy.. że jak?!?! Szybka decyzja: pakuje manatki i wypad z domu! Bo po co będe tu siedzieć skoro z własnym facetem nie mogę wyjść na noc? Od razu wzywanie policji? No, ale nie zdążyłam się spakować kiedy wrócili moi rodzice do domu. Ojciec poszedł na dół coś powiedział Ukochanemu.. I poszedł.. A mnie zamknęli w domu! Z hasłem "zaraz tu będzie policja to sobie pogadacie!" .. Jakim prawem oni mnie zamykają w domu? bez dokumentów? Nawet telefon mi zabrali! Jakbym mało lat miała na karku.. Naprawdę nie wiem co jest grane.. Wytłumaczyli mi to dopiero "panowie komisarze".. Rodzinka zgłosiła moje porwanie! Noooo.. I oni nie mają się czym zajomować tylko szukaniem mnie? Nawet 24 godziny nie minęły..
Efekt całej akcji? 4 dni zamknięcia w domu bez prawa do kontaktu z kimkolwiek, całodzienne i całonocne patrole policyjne pod moim domem, "pielgrzymki" znajomych do mnie bo nie wiedzieli co się stało (rodzinka twierdziła, że mnie w domu nie ma), ukrywanie się Ukochanego przed policją chociaż nic nie zrobił, no i utrata pracy.. I to wszystko przez jedną głupią noc spędzoną z Ukochanym.. To się nazywa nienawiść..

Ale to było pół roku temu.. po paru tygodniach Ukochany (czy też teraz Niedoszły) wylądował w więzieniu.. Nie z powodu porwania.. Z innego.. Ale to już historia na inny dzień..
Pięknie mi się żyje.. Nieprawdaż? ....

Brak komentarzy: