I całe szczęście! Nie lubie świąt i całej tej sztucznej uprzejmości. To się robi coraz bardziej komercyjne niż rodzinne święto, ludzie zagonieni i nerwowi.. Masakra.. Gdzie ta cała atmosfera?!
Ale co tam, nie święta mi w głowie. Brak mi Niedoszłego, a może nawet nie jego tylko tej bliskości, zwykłego uczucia, osoby przy której czuje się bezpiecznie i wiem, że jestem potrzebna. Na dobrą sprawę to chyba bardziej brakuje mi Młodego. To był naprawdę fajny miesiąc spędzony razem. Razem a jednak osobno.
Poznaliśmy się przypadkiem, on w swojej pracy ja w swojej, ale jednak się spotkaliśmy. Taką już mam pracę, jeżdżę i szkole ludzi. No i właśnie Młodego poznałam na jednym takim szkoleniu. Coś się między nami działo praktycznie od początku, ale żadne nie chciało zrobić pierwszego kroku, bo jednak bądź co bądź nic o sobie nie wiedzieliśmy (poza tym, że jesteśmy z jednego miasta). "Pech" chciał, że dość często pojawiałam się na ich punkcie (całkiem przypadkiem ;) ) i jakoś tak wyszło, że umówiliśmy się na piwo. Jednak przed tym Młody uprzedził mnie, że ma żonę i 2 dzieci.. Nie przeszkadzało mi to bo wtedy był mi tylko Niedoszły w głowie, a nawet troche się ucieszyłam, że jest "bezpieczny" i nie zacznie do mnie startować. Po paru takich spotkaniach (widywaliśmy się nawet po pare razy dziennie) w ramach naprawdę koleżeńskich okazało się, że jednak żona to nie żona tylko dziewczyna, z którą mieszka i ma dziecko, jedno.. To drugie nie jest jego. No trudno, co zrobisz takie życie. Po jakimś czasie wyjechałam na 2 dni do rodziny na wieś, a w tym czasie ta Żona Nie Żona wyprowadziła się od niego z hukiem. Jakoś "niechcący" wyszło, że zaczęliśmy się spotykać już pod troche innym kontem, ale ciągle nie jako para. Przeciągaliśmy to przez równy miesiąc, było naprawdę miło i dogadywaliśmy się bez słów. Niestety, Żona Nie Żona wróciła z dzieciakami i postawiła ultimatum.. Nie chciałam żeby Młody z mojego powodu tracił dzieci, które są dla niego całym światem, mimo że w związku oboje (Młody i Żona Nie Żona) przeżywają koszmar. Trudno, ich życie. Szkoda mi tylko tych miło spędzonych chwil. Jak to kiedyś ktoś powiedział "jeśli jest powiedziane, że mamy być razem to będziemy.." więc poczekam. Może się doczekam. Jak nie na Młodego to może na kogoś innego..
środa, 26 grudnia 2007
Święta, Święta i Po Świętach..
Autor: Zamotana o 21:50
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
to życzę szczęścia.Z Młodym, a może kimś innym :)
pozdrawiam
Prześlij komentarz